poniedziałek, 24 października 2016

Już prawie mamy dach!


Mamy ułożoną więźbę dachową oraz wymurowane szczyty i kominy, więc można pracować dalej, by „zamknąć” budynek dachem. Pewnie widzieliście na zdjęciach w poprzednim wpisie, że w niektórych miejscach ściana domu bardzo przemokła. Najbardziej namakała przy schodach, bo są wcięte w mur i przy kominach, pewnie dlatego, że beton nie był idealnie równy i lekko schodził ku kominom, więc tam też tworzyły się kałuże po deszczu. Dla mnie był to smutny widok, dlatego wypatrywałam ekipy wykonującej dach, by wreszcie prace dobiegły końca, a mur mógł schnąć całe lato.

Ale przed dalszymi pracami przy wykonaniu dachu, konieczne było ocieplenie tych części ścian, które znajdą się pod podbitką. Później nie byłoby to możliwe, więc w tym miejscu ściana przemarzałaby, a w pomieszczeniach na poddaszu byłoby zimno, bo niestety mur o grubości 25 cm z pustaka ceramicznego to nie jest rewelacyjny izolator. Ocieplenie wykonał mój zdolny brat. Mimo, że robił to pierwszy raz, wyszło rewelacyjnie. Obserwowałam go przy pracy i przyznam, że tak dokładnego fachowca w akcji nie widziałam. Może chciał się spisać, bo go kontrolowałam, znaczy podawałam mu płyty styropianu, czyli czynnie pomagałam w pracy ;) Na zdjęciu możecie zobaczyć efekt jego pracy.





Do ocieplenia ścian wybraliśmy styropian grafitowy o grubości 20 cm i lambdzie 0,032. Już wspominałam, że mam słabość do ciepła, dlatego nasz dom ma być w konstrukcji podobny do termosu ;) Wspomniana przeze mnie lambda jest to współczynnik przewodzenia ciepła, najważniejszy element, jeśli chodzi o wybór styropianu. Jego cena jest zdecydowanie wyższa niż zwykłego styropianu fasadowego o lambdzie 0,040 czy 0,038. Jestem jednak zdania, że inwestycja w styropian czy wełnę, bo tę też można użyć do ocieplenia elewacji, zwraca się dość szybko w postaci zdecydowanie niższych rachunków za ogrzewanie niż w przypadku styropianu o słabszym współczynniku.

Po skończeniu ocieplenia wykonywanego przez mojego brata, znów na budowie pojawił się cieśla z ekipą. W pierwszej kolejności zamontowali membranę (folię) dachową. Postawiliśmy na grubość 180 g/m2, czyli tak w sam raz, jak na nasze oko. W następnej kolejności do więźby przybite zostały łaty. Ekipa wykonująca dach była trochę problematyczna, niestety. O ile z murarzami nie było problemu, jedynie czasem próbowali mi pokazać swoją wyższość pod względem wiedzy i kiedy zaczynałam się lekko mądrzyć, to dawali mi „zadania domowe”, żebym coś poczytała czy zastanowiła się jak ma być zrobione, chociaż dobrze sami wiedzieli, bo przecież nie pierwszy dom wybudowali. Chyba nie za bardzo przepadali za wrednymi ludźmi, którzy wszędzie nos wtykają i to była forma pozawerbalnego wyrażenia: Taka jesteś mądra? To zobaczysz! Ale znowu cieśla załamywał nas każdego dnia. Na czas budowy zamieszkałam u swoich rodziców, żeby być ciągle na miejscu, kontrolować postępy prac i decydować w różnych, ważnych sprawach, których często przez telefon nie da się uzgodnić. Kiedy panowie kończyli mocowanie drewnianych elementów dachu, zabrakło gwoździ. I nawet nie pomyśleli, by pójść do domu moich rodziców, gdzie zresztą mieli przygotowany dla siebie kącik socjalny i bywali tam kilka razy w ciągu dniówki, żeby mnie poprosić o ich dokupienie, tylko dzwonili do mojego męża pracującego 70 km dalej, z prośbą o dokupienie gwoździ. Od tej pory każdy dzień ich pracy zaczynałam przywitaniem: Czy coś trzeba Panom kupić? Bo jak się okazało, lista niezbędnych rzeczy była przygotowana jak dla eksperta, który wie, co przy wykonaniu dachu jest potrzebne, a nie dla laika kompletnie się nieznającego. Cieśla uznał, że nie musimy kupić od razu wszystkiego, zawsze przecież można robić kilka kursów dziennie do składu budowlanego. A co tam, mamy się nudzić w domu i czuć niepotrzebni?  

10 komentarzy :

  1. Pięknie rośnie, aż serce pęka z dumy. Dom to również moje marzenie, będę zatem zagladała na blog korzystając z cennych informacji:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, bo jak tylko po zimowej przerwie w pracach ruszymy z kolejnymi etapami, pojawią się rady, które przydadzą się nie tylko budującym dom :)

      Usuń
  2. mnie też się marzy dom. A tak naprawdę to nie o dom mi chodzi, a o wielki ogród i mieszkanie poza miastem. Oby kiedyś się udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, marzenia się spełniają. Życzę, by i Wasze się spełniło :)

      Usuń
  3. Długo rozważaliśmy czy dom czy centrum miasta. Wybraliśmy miasto. Dom chcemy wybudować jako bazę wakacyjną. Chętnie będziemy korzystać z Waszych rad .-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja prawie całe życie spędziłam na wsi, z kolei mąż w mieście. Nie za bardzo chciał się przekonać do domu, ale udało się. A Wam życzę własnego miejsca na uboczu, gdzie będziecie mogli wypoczywać, nawet wakacyjnie :)

      Usuń
  4. Wspaniale :) Nie ma jak własny dom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak ;) Za ścianą nie ma hałaśliwych sąsiadów ;)

      Usuń
  5. Posiadanie własnego domu jest czymś fantastycznym. Żyjesz sobie w spokoju i ciszy, sąsiedzi nie podsłuchują... :) Bardzo fajny pomysł na post! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie to, sąsiedzi nie podsłuchują. Mogą jedynie przez okna zaglądać, ale na to są rolety ;)

      Usuń