Woda – tak do
życia potrzebna, a ile z nią problemów…
Długo nic nie
pisałam, ale to nie znaczy, że na budowie nic się nie dzieje. Dość dużo się
dzieje, a dokładnie dziś zaczęło, bo wróciła do nas ekipa zajmująca się
hydrauliką. Dzisiejszy wpis jednak nie będzie o tym, bo panowie zaczęli pracę z
rana, więc nie ma jeszcze o czym pisać. Opiszę natomiast zmagania mojego męża z
częścią przyłącza wodociągowego. Jest to sprawa, która spędzała nam sen z
powiek przez długie tygodnie, ale ostatecznie okazało się, że faktycznie
przysłowiowy diabeł nie jest taki straszny…
Podczas wykonania
ław fundamentowych murarze nie poprowadzili pod spodem żadnej rury osłonowej, w
którą będzie można włożyć rurę doprowadzającą wodę do domu. Pozostawili nam
jedynie niewielki kawałek podłogi w kotłowni, niezalany chudziakiem, by wykonać
w tym miejscu podłączenie. Panowie wcisnęli nam bajeczkę, że podłączenie wody
wykonuje zakład wodociągów taką specjalną maszyną, która przebije się pod
ławami fundamentowymi i przez ten piach, którym wypełniony jest fundament pod
domem. Nie protestowaliśmy, bo jakoś logiczne nam się wydawało, że podłączeniem
wody do wodomierza zajmuje się zakład wodociągów. W końcu zakład energetyczny
czy gazownia wykonują przyłącze do licznika, a dopiero za licznikiem należy to
do inwestora. Niestety przy wnioskowaniu o warunki przyłącza wodociągowego,
dowiedzieliśmy się, że żadnych specjalnych maszyn nie ma do bezinwazyjnego
podkopania się pod fundament, a przyłącze wodociągowe możemy wykonać
samodzielnie, zakład wodociągowy założy jedynie zasuwę na głównym wodociągu i
na tym kończy się ich praca. Wizja zaoszczędzenia kilku stówek była kusząca,
więc postanowiliśmy wykonać przyłącze samodzielnie. Znaczy na razie jego część,
bo z resztą musimy czekać na zawarcie umowy z zakładem wodociągów, a tam się „cuda”
ostatnio dzieją i praca się opóźnia. Zapewniają nas jednak, że szybko będzie można
ruszyć z resztą i wykonać przyłącze wodne.
W związku z tym
mąż przystąpił do pracy, bo niestety nie działa tu zasada, co się odwlecze, to
nie uciecze, gdyż rura, którą będzie płynąć nam woda, musiała zostać
zamontowana w domu przed położeniem na podłogę styropianu i wykonaniem wylewki.
Na początku wykopał ogromną dziurę na zewnątrz domu, w tym miejscu, którędy
zostanie poprowadzone przyłącze wodociągowe. Musiał zrobić wykop o głębokości
1,6m, żeby móc poprowadzić rurę pod ławą fundamentową.
Schody zaczęły
się, gdy trzeba było wykopać dziurę w domu, w miejscu, które murarze pozostawili
bez betonu. W tym celu wybrał piach z głębokości około 1m, a później przebijał się
przez warstwę gliny. Trudność sprawiło mu to, że konieczne było pozbycie się
ziemi spod ławy fundamentowej, a ta ma dobre 50cm grubości, ale udało się.
Można było włożyć rurę od wody pod ławę i wyjąć ją z drugiej strony w kotłowni.
Postanowiliśmy włożyć rurę na odcinku 4m w otulinę piankową, by podczas jej
przeciągania pod ławą fundamentową, nie uległa zniszczeniu. Dodatkowo w
miejscu, gdzie będzie styropian i wylewka, rurę z otuliną włożyliśmy w rurę
kanalizacyjną, by po zalaniu betonem nie przylegał on bezpośrednio do rury,
którą będzie płynąć woda (Kurcze, wszędzie rura i rura, ale mam nadzieję, że
wiecie, o co chodzi ;) ).